Dlaczego psy ciągną? Bo zostały tego nauczone! Przy okazji tego tematu poruszę bardzo ważną kwestię – pamiętajmy, że jesteśmy trenerami swoich psów od momentu, w którym zobaczyliśmy się po raz pierwszy. Jeśli będziemy konsekwentnie uczyć psa, że smycz = spacer, kliknięcie karabińczyka = wolność, inny pies = euforia, dzwonek = goście.. to chcąc nie chcąc, wychowamy sobie rozpieszczone, kudłate dziecko, które za żadne skarby nie będzie chciało nagle zacząć pracować! Innym powodem ciągnięcia na smyczy jest ogólny brak sensownych zajęć w życiu psa. Mówię o uczeniu go kontroli emocji, ale też o rozładowywaniu ich we właściwy sposób. Z brakiem zajęć i sięganiem po wszystkie najlepsze nagrody tego świata za darmo wiąże się też budowanie przez nas wizerunku kelnera, szofera i przyzwoitki na spacerach. Nic więcej dla psa nie znaczymy, nie ma żadnego powodu, aby się nas trzymać, aby się nas słuchać, a do tego jeszcze iść w wyznaczonym przez nas tempie – naprawdę, ludzie są zabawni! Ciągnięcie wynika więc niezależnie od pozostałych przyczyn zawsze z przekonania psa, że wszędzie jest najlepiej, tylko nie przy właścicielu. Od psow moglibyśmy się uczyć ułatwiania sobie życia bez patrzenia na innych. Zresztą, sami byśmy tak robili, gdyby nas inaczej nie wychowano. Dokładnie – pamiętajmy, że nawet nas, istoty wykształcące, inteligentne i myślące trzeba było nauczyć, że nie wszystko jest dostępne tylko dlatego, bo nam się podoba. Chyba wszyscy znamy chociaż jedno rozpieszczone dziecko które uważa, żę wszystko mu się należy, tak właśnie jest wychowywane i chyba wszyscy wiemy, jak niezaradny życiowo i nieznośny człowiek z niego wyrośnie. Czy tego samego chcemy dla naszego psa? Jeśli kilkukilogramowy szczeniaczek na pewnym spacerze stwierdzi, że całkiem niedaleko stało się coś interesującego, naturalnie jego instynkt i ciekawość każą mu zbadać tamten obszar. Aby nie tracić czasu, wybiera najprostszą drogę do celu, nie bacząc na nic dookoła. Czasami wiąże się to z wbiegnięciem pod samochód, a czasami z wyrwaniem nam ręki. Ale ponieważ to szczeniaczek, to jakoś szczególnie nam ta napięta smycz nie przeszkadza. W końcu jeszcze jest tyle miesięcy, aby nauczył się, że tak nie wolno. (Zgaduję – nie nauczył się?) Czując nagłe napięcie smyczy, zazwyczaj ją popuszczamy lub przyspieszamy tempa, by dorównać psu. Szczeniaczek więc uczy się (jedna z naszych pierwszych lekcji dla niego w życiu!) w jaki sposób można nas zmotywować do szybszego przemieszczenia się i jak samemu dojść jak najszybciej tam, gdzie zapragnął. Pociągnięciem zrealizował właśnie po raz pierwszy w życiu swoją potrzebę. I od tej pory, tych pociągnięć będzie coraz więcej, bo świat będzie coraz ciekawszy – początkowo poznawanie terenu w naszym tempie jest dla psa wystarczające, bo wszędzie jest coś fascynującego. Ale tak jak i my wyjeżdżamy zwiedzać inne kraje, tak i pies marzy o stąpaniu po obcych planetach, jak trawnik sto metrów dalej. Sprzęt Aby odnieść jak najtrwalszy sukces w uczeniu psa chodzenia na luźnej smyczy, sięgnięcie po odpowiedni do tego sprzęt powinno być pierwszą rzeczą, jaką zrobimy. Nieustannie trwają dyskusje o przewadze szelek nad obrożą i odwrotnie. Ja sama wolę stosować szelki z prostej przyczyny – zadaję sobie pytanie, jak wolelibyśmy być odciągani, albo wyławiani spod wody, albo wyciągani znad przepaści: za szyję, czy pod ramionami? A dlaczego wszystkie uprzęże zabezpieczające przypina się tam, a nie do szyi? Bo przy mocniejszym szarpnięciu moglibyśmy ją sobie uszkodzić lub nawet skręcić kark? A czemu miałoby to nie spotkać ciągnącego jak parowóz psa? Jeśli pies nie ciągnie, to ani szelki, ani obroża nie są dla niego niebezpieczne. Taki scenariusz możemy jednak założyć tylko przy robotach, albo przy psach, które po prostu nie mają siły szarpnąć. Rzeczywistość jest taka, że najspokojniejszy pies nagle może stwierdzić, że coś trzeba zobaczyć lub obszczekać i postanowi się wyrwać w tamtym kierunku. Szelki muszą być oczywiście dobrze dopasowane, bo zakładając je szczeniaczkowi, który ciągle rośnie moglibyśmy spowodować, że nieprawidłowo by się rozwijał. Następną rzeczą jest długa linka. Co najmniej 5-metrowa, a najlepiej jeszcze dłuższa. Dzięki temu w sytuacji, gdzie nasza kontrola nad psem jest obowiązkowa, nie będziemy utrwalać w nim ciągnięcia – możemy po prostu dać mu wolną przestrzeń na załatwienie swoich spraw. Ja pracując z Werą używałam początkowo lonży dla koni, która jest szeroka, obszyta na brzegach i bardzo mocna (ostatecznie ma wytrzymać szarpnięcie żywych kilkuset kilogramów). Dzięki lonży nie miałam poobcieranych dłoni i nie martwiłam się o to, czy karabińczyk wytrzyma pociągnięcie psa. Nie jest to rozwiązanie dla małych psów, ale myślę, że większe rasy spokojnie sobie z lonżą poradzą. Jest ona dostępna w każdym sklepie jeździeckim, w moim przypadku była nawet tańsza niż linka treningowa. Problemu ciągnięcia nie rozwiąże smycz automatyczna. Aby odejść dalej, pies musi ją pociągnąć. Działa to na tej samej zasadzie, co używanie odkurzacza – przeciągając go przez pokój, kabel wydłuża się i w końcu docieramy z odkurzaczem do „celu”, czyli dalszej części pokoju. Tego samego na smyczy automatycznej uczy się pies – ciągnięcie daje efekt i innego, łatwiejszego sposobu nie ma. Potem, już na zwykłej smyczy nie będzie dla niego różnicy czy musi przełamać opór mechanizmu, czy naszego ciała.
Nigdy sami nie napinajmy smyczy!
Ćwiczenia przygotowawcze Zobacz plany treningowe na każdy dzień tygodnia, którymi możesz poprzedzić faktyczną naukę chodzenia na luźnej smyczy! >>KLIKNIJ<<
Na spacerze ze szczenięciem Pilnowanie się przewodnika na spacerze nie jest cechą nadprzyrodzoną tego jedynego szczenięcia, tylko raczej regułą. Każde zachowanie nienagradzane prędzej czy później jednak zacznie zanikać na rzecz zachowania, które było opłacalne. Nie chcąc więc dopuścić do tego, aby dla psa opłacalne stało się opuszczanie nas, musimy dać mu dużo powodów do uważania nas za centrum wszechświata rozrywki. Schemat, który doprowadza do ciągnięcia na smyczy, jest prosty: pies trzyma się nas, ale my go ignorujemy. Pies zaczyna interesować się środowiskiem – które absolutnie go nie ignoruje! Wręcz bombarduje go niesamowitymi atrakcjami, zupełnie jak dziecko w wesołym miasteczku. Dla psa nie trzeba wiele czasu aby odpowiedział sobie na pytanie, gdzie jest przyjemniej. Pamiętaj, aby swojego szczeniaka od czasu do czasu nagrodzić smakołykiem, zabawą lub pochwałą za bycie przy Tobie. Jeśli przebijesz w jego pierwszych tygodniach życia wartość środowiska przez umiejętne nagradzanie i oferowanie mu ciekawych zajęć, to potem nawet, jeśli przyjdzie mu do głowy w Ciebie zwątpić, nie potrwa to długo!
Wychodzenie na spacer Czy Twój pies jest podekscytowany już w momencie, w którym widzi, że zaraz wychodzicie na spacer? Nie chodzi o spokojne cieszenie się, ale nieopanowaną radość objawiającą się przez szczekanie, skakanie, piszczenie i kręcenie się w kółko. Jeśli tak, to Wasza praca powinna zacząć się już teraz. Zapewne kojarzysz takie mechanizmy jak otwieranie się drzwi na odcisk palca konkretnej osoby? Wyobraź sobie, że na podłodze jest właśnie pole, które jedynie przy zetknięciu z odpowiednim odciskiem otworzy drzwi. Tym odciskiem jest nic innego, jak zadek Twojego psa.
1. Poproś psa, aby usiadł i nagródź go za to. Pamiętaj, aby trzymać psa w takiej odległości od drzwi, aby nie musiał wstawać, gdy się otworzą jeśli otwierają się do wewnątrz. 2. Weź do ręki smycz. Jeśli pies wstanie, odłóż ją i spokojnie i bez słowa poczekaj, aż wróci do pozycji, którą mu nakazałeś. 3. Jeśli pies nie wstanie, lub usiądzie ponownie, weź ponownie smycz i mu ją zapnij. Jeśli się ruszy, odepnij ją, odłóż i poczekaj znowu na siad.
Zawsze na początku bądź już ubrany, aby nie przedłużać wychodzenia na spacer! Z czasem będziesz mógł wymagać od psa, aby to wytrzymał, jest to jednak związane z nauczeniem psa bardzo długiego trwania w jednej pozycji w osobnej sesji. Jeśli np. kucasz, wiążąc buty a pies wówczas do Ciebie wstaje, miej na uwadze, że kucanie jest dla psów często zachęcające do tego, aby ruszyć w naszą stronę. Wcześniej pokaż mu, że kucnięcie nie jest równoznaczne z komendą "okej", zanim zaczniesz tego wymagać w takim stresie, czyli po prostu ćwicz wytrzymywanie komendy „siad” gdy Ty zmieniasz pozycje.
4. Gdy pies grzecznie siedzi, połóż klamkę na drzwiach. Jeśli ten gest pies pozostawia bez reakcji, lekko ją naciśnij. Otwórz nieco drzwi, zobacz jaka jest reakcja psa: czy wybiera grzeczne siedzenie, czy już wpycha nos w szparę, albo zaczyna wyciągać głowę w tamtą stronę? Drzwi możesz otworzyć szerzej tylko w wypadku opcji pierwszej. 5. Niech pierwszą szerokością drzwi, przy której będziesz wymagać od psa wysiedzenia kilku sekund, będzie 20-30cm. Po tym czasie powiedz spokojnym głosem "okej" i pozwól psu wyjść, ale jeśli robi to jak rakieta, natychmiast go cofnij i powtórz całe ćwiczenie. Jeśli "okej" powoduje, że pies wylatuje z domu jakby jego życie od tego zależało, po prostu wyjdź za drzwi - ich zamykaniem i otwieraniem sygnalizuj psu, że ma mimo wszystko siedzieć - i gdy pies ładnie siedzi, zawołaj go do siebie, pochylając się tak, aby zamiast biec dalej, skończył z nosem w Twojej dłoni pełnej smakołyków lub szarpiąc się krótko zabawką. 6. Po wyjściu ponownie poproś psa o "siad" i zamknij drzwi. A teraz na spacer! Możesz od razu chwycić linkę za sam jej koniec, aby pies ruszając przed siebie, po prostu ją rozciągnął, a nie Ci ją wyszarpnął.
W którymkolwiek momencie pies zerwie siad całkowicie, lub tylko zacznie wyciągać nos w kierunku drzwi, drzwi się zamykają - bez słowa i bez emocji. W przypadku naprawdę silnego podekscytowania spacerem, podczas całego tego procesu otwierania drzwi, warto jest ładować w psa smakołyki. Najlepiej jest jedną ręką kontrolować drzwi, a drugą wykonywać ćwiczenie na samokontrolę z otwieraniem i zamykaniem dłoni. W ten sposób pies pracuje nad jednym zachowaniem, a perspektywa wyjścia na spacer staje się tłem do ćwiczenia, a nie jego najważniejszym celem. W końcu pies powiąże wychodzenie na spacer ze skupieniem i wykonywaniem zadania, będzie więc mu łatwiej opanować emocje. To ćwiczenie naprawdę dobrze jest wykonać przy każdych możliwych drzwiach w domu - przedstawiając psu dobre zachowanie w warunkach, kiedy zachowuje przytomność umysłu pomożemy mu odnieść sukces w trudniejszej sytuacji.
Schodzenie po klatce schodowej Paradoksalnie chodzenie na luźnej smyczy jest najłatwiej ćwiczyć już na zewnątrz. Zbliżając się w stronę przejścia dla pieszych, dla których świeci się zielone światło, z pewnością przynajmniej się denerwujesz, czy zdążysz na nim przejść, a czasami nawet podbiegasz. Dopiero już na samych pasach możesz odetchnąć z ulgą. Pies też leci na złamanie karku właśnie by zdążyć na to "zielone światło" - natomiast Twoim zadaniem jest mu wytłumaczyć, że dwie minuty później wyjście na spacer będzie nadal aktualne, a ze świata nie znikną wszystkie atrakcje, do których mu tak spieszno. Najlepiej jest postawić na kompromis - za małą samokontrolę pies może zbiec szybko po schodach.. ale oczywiście, na naszych zasadach. Za tydzień-dwa regularnego ćwiczenia chodzenia na luźnej smyczy, pies będzie mógł i ten odcinek na klatce schodowej przejść, ćwicząc nienapinanie jej. Teraz jednak będzie to dla niego za trudne.
1. Powiedz psu "siad" i zejdź po schodach na półpiętro niżej. Możesz kogoś poprosić o przytrzymanie psa, ale najlepiej jest, abyś go po prostu nauczył zostawania w miejscu. Jeśli pies wstanie, po prostu do niego wróć i poczekaj bez słowa, aż sam usiądzie. Pamiętaj, że gdy pies siedzi, smycz musi być luźna! 2. Zawołaj psa do siebie dopiero, gdy grzecznie siedzi - jeśli właściwie ćwiczysz przywołanie, pies powinien się przy Tobie zatrzymać. Możesz go do tego zachęcić i w momencie, w którym do Ciebie dobiega wyciągnąć zabawkę lub pyszne smakołyki i podstawić mu je pod nos. Staraj się nie blokować psu możliwości skrętu na kolejne schody, tylko dać mu tę przestrzeń ale równocześnie żadnego powodu, by się tam skierować! 3. Powtórz to samo na każdym półpiętrze. A przy wyjściu z klatki – wykonaj ćwiczenie z drzwiami, już od punktu 4.
Jest to proste ćwiczenie, które pozwala psu legalnie zbiec jak torpeda ale dopiero za Twoim pozwoleniem i, co najważniejsze, bez najmniejszego napięcia smyczy. Dodatkowo utrwalasz przywołanie przy jednym z największych rozproszeń, jakim jest spacer! Oczywiście to samo ćwiczenie można wykonywać mieszkając w domku jednorodzinnym, gdzie trzeba zejść po schodach i ogólnie przy każdych schodach czy górkach kiedy boimy się, że pies nas po prostu ściągnie na dół. Możesz też po prostu przejść ten kawałek szarpiąc się z psem zabawką!
Na spacerze Pamiętaj, aby na początku spaceru nie ćwiczyć od razu bezwzględnego utrzymywania luźnej smyczy - daj psu najpierw załatwić swoje potrzeby i obwąchać trzy krzaczki (i właśnie tutaj przydaje się długa linka). Jeśli musisz jakiś odcinek przejść szybko, wykorzystaj sposób z ćwiczenia powyżej: powiedz psu siad, odejdź na kilka kroków, zawołaj go do siebie. Jeśli wolisz, możesz przejść te metry bawiąc się z psem w szarpanie, co będzie wymagać trochę mniej samokontroli, ale za to zwiększysz wartość dla bycia przy Tobie. Za każdym razem, gdy pies napnie smycz, zatrzymaj się. Poczekaj na jego powrót do Ciebie lub zachęć go do tego (ale za każdym razem daj mu szansę na samodzielne podjęcie tej decyzji, a nie na Twoją komendę) i nagródź go smakołykiem i pochwałą, ale bez szczególnego entuzjazmu. Wtedy możecie też ruszyć dalej. Losowo wprowadzaj też nagradzanie tylko i wyłącznie pochwałą lub ruszeniem do przodu, starając się, aby przewaga tego sposobu nagradzania ciągle rosła. Możesz zawracać razem z psem, czekać, aż sam Cię obejdzie lub po prostu ruszyć, jak tylko się do Ciebie zbliży (ja lubię opcję obrócenia się razem z psem). Nie możesz ignorować psa za dobre zachowanie - pamiętaj, już raz przyjąłeś je za coś oczywistego i skończyłeś czytając ten artykuł! W najgorszym wypadku nagradzaj go chociaż słowem za piękne utrzymywanie luźnej smyczy. Pies może na zatrzymanie zareagować w różny sposób: jedne od razu zawracają do swoich właścicieli, inne zaczynają się jeszcze bardziej wyrywać do przodu, inne się kładą, inne chwilę stoją nieruchomo, a potem z braku dynamiki panikują, inne potrafią stać nieruchomo bardzo długo, a jeszcze inne po prostu zaczynają węszyć na obszarze wokół nas, nic sobie nie robiąc z zatrzymania.. Musisz więc najpierw się przekonać, jaki typ psa posiadasz. Podchwytliwe w oduczaniu psa ciągnięcia na smyczy jest to, że te bardziej łakome zaczynają ją napinać tylko po to, by wrócić i dostać nagrodę. Dlatego istotne jest spojrzenie na nagrodzenie psa za powrót do nas jako symboliczny gest oznajmiający mu, że dobrze się zachował i bardzo szybkie z tego gestu zrezygnowanie. Niektóre psy po prostu potrzebują mocniejszego akcentu niż „dobry pies”, ale jak tylko nabiorą pewności co do tego, jak mają się zachować, smakołyk można wycofać. Nie całkowicie, bo ta pewność może równie szybko się ulotnić, ale na pięć następnych zatrzymań i powrotów. Gdy pies zawraca, zadowolony z siebie i patrzy na nas oczekująco, można mu dać smakołyk raz czy dwa – ale nie więcej. Dzięki temu pies zrozumie, że smakołyk nie był nagrodą za powrót, tylko pomocą we wskazaniu mu najbardziej opłacalnego miejsca do przebywania. Będzie się go trzymać – i za to już należy go sowicie nagradzać. Ale też nie wzmacniając uporczywego wpatrywania się w nas! Po pewnym czasie nagrodą dla psa będzie możliwość ruszenia się do przodu i do tego właśnie dążymy. Tak, jest dużo pułapek, zasad i wyjątków, z których składa się umiejętne wycofywanie nagród, jeśli jednak dobrze znasz swojego psa, prawdopodobnie bardzo szybko odróżnisz jego dobre zachowanie się, bo tak trzeba i dobre zachowanie się, bo masz coś smacznego w kieszeni.
Obok płotu, obok śmieci, obok wody.. Jak przejść przez te odcinki? Na początek można wykorzystać ćwiczenie opisane przy schodzeniu ze schodów lub energiczne szarpanie się. Jak jednak przebrnąć przez ten etap, aby ostatecznie móc spokojnie przejść te kilka metrów?
1. Wyznacz sobie linię STREFA ZIELONA 1 - STREFA CZERWONA - STREFA ZIELONA 2. Strefą czerwoną jest oczywiście np. odcinek ze szczekającymi za płotami psami, gdzie Twój pies traci głowę. Strefy zielone to miejsca, w których Twój pies jest zdolny do skupienia się na Tobie. 2. Na samym końcu SZ1 skup psa na sobie i uspokój także siebie, jeśli masz z tym problem. Ja korzystałam z Werą z opcji z szarpaniem, ponieważ po zakończeniu ćwiczeń w SZ1 dawałam jej zabawkę jako nagrodę. Ponieważ psy są istotami które nie odmawiają wynagrodzenia które im się należy, chęć Wery do szarpania się była o wiele większa niż gdybym tak po prostu zaproponowała jej zabawę. Po przejściu SC zatrzymywałam się jak tylko znalazłam się w SZ2. Od razu wprowadzałam uspokajające ćwiczenia na samokontrolę, kończyłam sukcesem i szłam dalej. 3. Potem stopniowo wydłużałam odcinki z ćwiczeniem, a skracałam odcinki z szarpaniem. Zanim jednak do tego doszło, po ćwiczeniu w SZ1 sypałam psu smakołyk za smakołykiem, tak, że pokonał pierwszy metr w SC węsząc. To samo robiłam z ostatnim metrem SC - przerywałam szarpanie na rzecz szukania przez psa smakołyków, a po znalezieniu się w SZ2, zaczynałam ćwiczenie. 4. Następnie przeniosłam ćwiczenie z SZ1 na pierwszy metr SC, na drugim metrze SC sypałam smakołyki, i pod koniec to samo w odwrotnej kolejności: drugi od końca metr SC to szukanie smakołyków, pierwszy to ćwiczenie. W międzyczasie przebiegałam ten odcinek jak najszybciej, szarpiąc się zabawką z psem.
W ten sposób stopniowo zaczynałam psu kojarzyć strefę czerwoną z ćwiczeniem, ze skupieniem na mnie i z zajęciem się innymi sprawami, niż psy. Obecnie ani ja, ani Wera nawet nie wiemy, że coś na nas szczeka, bo po prostu nie musimy się tym przejmować. Nie należy przyspieszać żadnego z etapów na siłę!
W domu Przede wszystkim warto od początku organizować sesje z chodzenia na luźnej smyczy w domu, po prostu przypinając ją psu i chodząc z nim między pokojami (można sobie zbudować np. labirynt z krzeseł dla ćwiczenia prawidłowych zakrętów). Nagradzając go za przypadkowe spojrzenia w naszą stronę, bycie przy naszej nodze i przebywanie w obszarze, gdzie smycz pozostaje luźna, wzmocnimy to zachowanie. To by było na tyle, jeśli chodzi o pracę bez rozproszeń. Nie można jej lekceważyć, ale też na niej w zupełności opierać. Aby w kontrolowanych warunkach przekazać psu komunikat, że ciągnąc nie dojdzie do swojego celu, warto wykonać jeszcze jedno ćwiczenie.
1. Około 5-10 metrów od psa połóż zabawkę, smakołyk lub poproś lubianą przez psa osobę o to, aby stała tam w bezruchu. Nie mogą to być przedmioty ani osoby o zbyt wielkiej wartości dla psa, bo nie ma on stracić głowy - cały czas ma być na tyle przytomny aby być w stanie dojść do tego, co robi źle, a co dobrze. Znajomy nie może psa wołać ani w inny sposób zachęcać do przyjścia do niego! 2. Stań z psem na linii startu. Przed ćwiczeniem możesz poćwiczyć z psem proste rzeczy jak reakcję na imię czy siadanie, aby wprowadzić go w tryb pracy. Staraj się jednak iść "na żywioł", bo na spacerze przecież nie wiesz, że zaraz coś się pojawi na horyzoncie i nie będziesz mógł się do tego przygotować. 3. Zacznij iść z psem do przodu, a jeśli uda Wam się zrobić jeden krok na luźnej smyczy (i z rozluźnionym, a nie nastawionym na cel psem), od razu wręcz wciśnij w nos psa smakołyk. To świetny początek! 4. Gdy tylko pies pociągnie - masz do wyboru dwie opcje: - cofasz się do linii startu i zaczynasz od nowa - jest to bardzo wymagające wobec psa i często pojawia się tutaj frustracja, szczególnie u psów, które nie są wprawione w ćwiczeniu. Szkolone psy szybko uświadamiają sobie, że skoro się cofnęły, to coś musiały zrobić źle, natomiast psy bez takiego doświadczenia po prostu wpadają w stres i czasami nawet lekką panikę. - zatrzymujesz się i czekasz aż pies do Ciebie wróci/cofasz się o krok lub dwa - to uważam jest najsprawiedliwsza dla początkującego psa kara za napięcie smyczy. 5. Czasami możesz wybrać zbyt emocjonujący cel lub zbyt dużą odległość. Za duża odległość wiąże się z większą ilością zatrzymań i cofnięć. Tak jak ludzie przy zbyt wielu porażkach po prostu zostawiają to, czym się zajmowali, tak samo pies ma ochotę już odejść od tego wszystkiego - czyli ćwiczenie stało się dla niego nieprzyjemne, a tego nie chcemy! Może być też tak, że chcesz za dużo i np. pies na początku ciągnął co krok, a raz udało mu się przejść cztery kroki na luźnej smyczy. Za piątym niestety pociągnął, więc znowu zaczynasz od nowa.. wybaczcie, ale mnie by szlag trafił na jego miejscu. Za żadne pieniądze nie chciałoby mi się tak kręcić w kółko nie dostając żadnej informacji, że robię coś dobrze, czy źle. Dlatego jeśli właśnie macie podczas ćwiczenia taki przełom, jak cztery kroki zamiast jednego, natychmiast zacznij się z psem bawić, pozwól (wydając komendę "okej") już dobiec do upragnionego celu czy nagródź go w inny, uwielbiany przez niego sposób! To samo zrób, jeśli długo nie ma żadnych postępów. Nie oczekuj cudu, najwyraźniej psa na razie nie stać na więcej niż krok-dwa na luźnej smyczy. Trudno!
Taka sesja nie powinna trwać dłużej, niż kilka minut i ZAWSZE musi skończyć się sukcesem psa. Nie wolno szarpać psa, dawać mu "korekt" czy w jakikolwiek inny sposób go upominać. Jedyne, co można zrobić to wykorzystać, że pies jest nauczony spokojnej reakcji na napięcie smyczy i gdy pociągnie, po prostu z nim odejść.
Istnieje też wariant tej zabawy dla żarłocznych psów, które uwielbiają swoją miskę. Wystarczy pustą miskę położyć przed psem i zacząć iść w jej stronę. Jeśli ciągnie, w porządku - to jego sprawa. Niech dotrze do miski i zobaczy, że nic w niej nie ma! Jeśli przejdzie chociaż trzy - cztery kroki na luźnej smyczy, podbiegamy razem z nim do miski i wrzucamy do niej coś pysznego tak, aby nie zauważył, że była pusta. Uczymy go więc, że oba zachowania co prawda doprowadzą go do celu, ale ciągnąc spotka go straszne rozczarowanie, a idąc na luźnej smyczy spełnią się jego marzenia. To nie jest wariant dla początkujących psów! Tego ćwiczenia nie należy stosować zbyt często - to raczej taki przerywnik na rozluźnienie między tymi bardziej "przepisowymi" ćwiczeniami.
Powyższe ćwiczenia, jak tylko pies je zrozumie, można wykonywać też na spacerze. Cel można położyć osobiście, a można po prostu wykorzystać zainteresowanie psa krzaczkiem, chusteczką czy papierkiem.
Gdy pies strasznie ciągnie i "dusi się" na luźnej smyczy Jeśli masz psa, który ciągnie cały czas i spacery z nim polegałyby na zatrzymywaniu się co krok przez godzinę, a więc nie byłoby czasu na rozładowanie emocji psa, przepis na sukces jest prosty. Skoro nie możesz zabrać rozpraszającego otoczenia od psa, weź jego. Na spacery wychodź jedynie na chwilę, jeśli to możliwe, na długiej lince. Pozwól psu załatwić swoje potrzeby i zapoznać się z najnowszymi plotkami osiedlowymi, zostawionymi przez czworonożnych sąsiadów. Następnie wróć do domu, lub, jeśli to możliwe, do ogródka, pobaw się z nim, zaproponuj sesję z posłuszeństwa. I od nowa. Możesz też po prostu skorzystać z małego obszaru przy Twoim domu i nie przemieszczać się dalej. Nie idź w ilość, ale w jakość. Porządny, męczący spacer nie powinien być mierzony w kilometrach, tylko w sukcesach! Pies, który tak chorobliwie ciągnie na smyczy, nie potrzebuje długich wypraw, ponieważ nie jest w stanie przytomnie eksplorować otoczenia, mieć zdrowego kontaktu z psami i ludźmi i tak naprawdę nie uczy się NICZEGO o świecie oprócz jednej rzeczy: jest wart wielkich emocji. O wiele korzystniejsze będzie dla niego rozwiązanie w którym pracować będzie przytomnie, ze świadomością tego, co się wokół niego dzieje i czego właśnie od niego oczekujesz.
Na każdym etapie ćwiczenia powinniśmy próbować reagować i upominać psa, zanim jeszcze napnie smycz. Jest to bardzo wyraźne – pies w pewnym momencie stawia uszy, kieruje się w jednym kierunku i zdecydowanie zaczyna iść przed siebie. Po prostu przestaje to być takie węszenie "to tu, to tam". Zanim dotrze do końca smyczy, powinien być przez nas zawołany, co ma mniej więcej takie znaczenie: „halo, halo, dokąd to? Ktoś się tutaj zapomniał!”. Podczas nauki chodzenia na luźnej smyczy nie wolno nam psa szarpać ani w żaden inny sposób okazać swojego zdenerwowania – nerwy nigdy nie były pomocne w rozwiązywaniu jakichkolwiek problemów i tak jest też w tym przypadku. Nerwy to też pewien rodzaj reakcji na złe zachowanie psa, co jest sprzeczne z zasadą, że powinno być ono przez nas ignorowane. Najlepiej jest odpuścić sobie nadzieje na udany, przyjemny spacer i pokazać psu, że "Ja się pogodziłem z tym, że ciągniesz i nie zamierzam się Ciebie prosić o zaprzestanie. Mogę sobie stać, popatrz, mam książkę, pogram w grę na telefonie, a Ty sobie rób co tam chcesz. Jeśli stanie w miejscu dla Ciebie jest ciekawsze, to jest to Twoja sprawa”. Niezależnie od starań włożonych w naukę chodzenia na luźnej smyczy, jeśli poza nimi nic nie będzie ćwiczone, będą one po prostu jak kropla w morzu. Sam problem ciągnięcia powinien chociażby trochę zmaleć po upewnieniu się, że pies ma codziennie zapewnioną odpowiednią dawkę ruchu, po uczeniu go samokontroli i po stymulowaniu jego umysłu. Bez tych wszystkich elementów wymaganie od psa, aby spokojnie się zachowywał na smyczy, jest praktycznie celem nieosiągalnym. Dążymy do tego, aby pies chciał być przy nas i aby nie był to dla niego problem.
Pamiętam, jak w jednym z moich szkoleń grupowych uczestniczył sznaucer olbrzym, Forest. Pierwsze, co zobaczyłam po tym, jak wysiadł z samochodu to czarna plama ciągnąca za sobą bezradną sylwetkę postawnego mężczyzny, który nieraz prawie wylądował przez swojego psa twarzą na ziemi. Ponieważ był ośmiomiesięcznym wulkanem energii, nudne, mozolne zatrzymywanie się przy każdym pociągnięciu powodowało wybuch jeszcze większych emocji. Podeszliśmy więc do rozwiązania problemu z innej strony - ćwiczyliśmy przywołanie, zabawę w szarpanie i wykonywaliśmy wszystko, co wzmacniałoby bycie psa przy nodze właściciela, oprócz samego ćwiczenia chodzenia na luźnej smyczy. Dzięki szybkiemu opanowaniu przez Foresta przychodzenia na zawołanie, mógł on być puszczany na długiej lince lub bez niej co dawało mu możliwość wyszalenia się, a równocześnie nie uczyło go szarpania właściciela na wszystkie strony. Tydzień przed ostatnimi zajęciami wysłałam właścicielom na mail kilka materiałów do przerobienia odnośnie luźnej smyczy. Okazało się jednak, że wiadomość do nich nie dotarła, nie próbowali więc ich wcale! Mimo to, Forest na ostatnich, dziesiątych zajęciach ciągnął bardzo mało, zatrzymanie i czekanie na jego decyzję o poluźnieniu smyczy trwało rzadko ponad dziesięć sekund. Niećwiczenie więc chodzenia na luźnej smyczy, ale ćwiczenie samokontroli i wyciszenia spowodowało uspokojenie się Foresta, rzadsze i delikatniejsze napinanie smyczy, co jest świetną bazą dla jego właścicieli na udoskonalenie tej umiejętności. Dodatkowo prawie w żadnym momencie spaceru (który odbył się w zupełnie obcym dla niego miejscu), środowisko nie było cenniejsze niż jego właściciele i rezygnacja z ciągnięcia w jakimś celu była dla niego o wiele prostsza.
Jeśli pies będzie największe nagrody odbierał od środowiska, a nie od nas, nigdy nie damy mu wystarczającego powodu do bycia posłusznym. Dlatego tak ważne jest równoległe ćwiczenie reakcji na imię, przywołania, targetowania oraz stosowanie zabawy w szarpanie jako głównej nagrody, a przede wszystkim stosowanie komendy "okej", która oznajmia psu, że to my dysponujemy jego upragnionymi nagrodami.